Nazywam się Grzegorz Kozicki, mam 32 lata
Opowiem państwu moją historię, do której zmusiło mnie życie, żeby zawalczyć o dalszą przyszłość.
Mając 8 lat wpadłem pod pociąg, w wyniku, czego amputowano mi nogę lewego podudzia. Po długiej hospitalizacji (1, 5roku) i rehabilitacji o protezowano moją nogę. Funkcjonowałem bardzo dzielnie i nauczyłem wszystkich, że nie oczekuję taryfy ulgowej. Wypadek ten wzmocnił mnie na tyle, że byle ból nie był w stanie mnie powalić. Ktoś, kto z boku patrzył na mnie widział, że jestem ambitny i z upływem lat podnosiłem sobie poprzeczkę do pokonania, bo nie tolerowałem użalania się nad sobą. Praca i wysiłek fizyczny był dla mnie chlebem powszednim jak również sporty-rower, siłownia i wycieczki górskie. Na rowerze było mi dużo łatwiej się poruszać niż na nogach, więc stał się moją pasją. Wyprawy i jazda ekstremalna była odreagowaniem na szarość dnia codziennego. Wielokrotnie były sytuacje gdzie łamałem zasady grawitacji, ale wolałem takie życie niż poddać się i czekać aż coś samo spadnie mi z nieba. Praca fizyczna, jaką wykonywałem dawała mi sił na dalsze działanie, zajmowałem się projektowaniem i montażem mebli, oraz pełne wykonanie remontu mieszkań. Spełnił się mój życiowy plan żeby założyć rodzinę i być jej podporą. Mam cudowną żonę i córkę, one dają mi napęd na wszystko, co robię. Kupiliśmy niewielkie mieszkano na kredyt i jakoś dawaliśmy radę. Do niedawna.
Pod koniec lata tego roku mój pracodawca splajtował i zaczął się problem, lecz wiedziałem, że mam fach w ręku i będzie dobrze, bo oprócz roweru i pracy fizycznej mam pasję w fotografowaniu a robie to dobrze, bo lubię. W śród znajomych mam opinię nadwornego fotografa i bez aparatu nie ruszam się nawet na krótki spacer z dzieckiem. Jak to w życiu bywa wszystko ma swój kres i to nie zawsze szczęśliwy.
Sytuacja, którą opiszę spowodowała wielką determinację w działaniu i walce o przyszłość jak na początku napisałem.
30 listopada br. uległem wypadkowi wychodząc z bloku. Proteza nogi zsunęła mi się, kiedy dawałem krok i upadłem tracąc równowagę a nogą uderzyłem z całej siły. To była katastrofa, wiedziałem, że doszło do pęknięcia kości, więc wezwałem pogotowie. Po przyjęciu na oddział postawiona diagnoza zabrzmiała niczym wyrok.
Złamanie kości udowej kłykcia w trzech miejscach z przemieszczeniem gdzie lej protezy miał punkty nacisku. Również posunięta osteoporoza przyczyniła się do tak wielkich uszkodzeń. Totalnie mnie to załamało, bo wiedziałem, że nie obejdzie się bez operacji a proteza, którą mam będę mógł oddać do muzeum. Lekarze zastanawiali się przez trzy dni jak mnie zoperować, ponieważ prawidłowo powinni wsadzić płytę tytanową zespalającą wszystkie odłamy kości jak również ze względu na osteoporozę. Ta operacja nie mogła być wykonana, ponieważ w tym miejscu nosiłbym protezę, co mogłoby spowodować kaleczenie wewnątrz ciała przez płytkę a efektem- zakażenie i amputacja, która nie jest wykluczona.
02.12.2011 Przeszedłem w końcu operację z decyzją repozycji złamania+ zespolenia 2 śrubami kaniulowanymi, lecz pozostawiono 6mm przesunięcie, co powoduję nowe o protezowanie. Wszystko goiło się dobrze, lecz w dniu wypisu zrobili mi ostatnie badanie USG tkanek miękkich kolana i wyszło, że są ponadrywane ścięgna i obydwie łąkotki trzeba będzie operować, ale dopiero po zagojeniu się kości. Za ok.5-8 tygodni przejdę operację kolana. Muszę jak najszybciej stanąć w nowej protezie by nie zanikły mięśnie(kikut ma pamiętać swoja rolę).
Wypadek ten przewrócił moje życie do góry nogami i pokazał ile jest warte. Nie mogę pogodzić się z tym, że jestem na kilka miesięcy uziemiony. Uniemożliwia mi to całkowicie szukanie pracy, spełniać zawodowo, uprawiać sporty po prostu funkcjonować w 100%.Do takiego życia potrzebna mi jest proteza z lejem pełno kontaktowym a na nią mnie nie stać, bo koszt takiej wynosi ok.32 tys. złoty a potem, co roku wymiana leja o wartości 3tys. złoty.
Pomimo udanej operacji uratowania kolana po pierwszym wypadku cały czas jest problem z o protezowaniem mojej nogi, ponieważ mam bardzo krótki kikut.